X




Jak uratować związek?

2014-04-19

Józef Stalin powiedział – „Śmierć jednego człowieka to tragedia. Śmierć milionów ludzi to statystyka”. W tym diabolicznym zdaniu kryje się jednak nutka głębokiej prawdy. Chodzi mi o bardzo trudny do przyjęcia punkt widzenia rzeczywistości jakim jest koncentrowanie się na konkretnym człowieku, a nie na uśrednionych danych na temat wielu. Jednakże zagrzmiał tutaj Stalin, więc muszę się dokładniej z tego wytłumaczyć. W różnych obyczajowych dyskusjach (np. na temat homoseksualizmu, eutanazji, aborcji) obie strony ringu rzucają w siebie „chabaniną statystyczną”. Bo x% gejów to, bo y% kobiet po aborcji tamto, bo z% rodzin zeutanowanych czyje to i tamto. Potem są wnioski – z powodu tychże statystyk należy ludziom zakazać tego i tamtego. To nic, że w jednym worze siedzi sobie zgwałcona kobieta i durna 14-to latka, która myślała, że dzieci przynosi bocian. W gruncie rzeczy stopień manipulacji w takich badaniach jest nieprzeliczalnie bogaty, co stawia ich wartość pod jeszcze wyższą Ścianą Płaczu.

Wyobraźmy sobie teraz badania dotyczące przestępczości wśród różnych ras, gdyby któraś wypadała znacznie gorzej, to ktoś chciałby ją wyrzucić z Polski poza Krzysiem Boss-Bosakiem? Rasizm akurat mamy już z grubsza za sobą. Idąc tym tropem, a co jeśli powiem wam, że seryjni mordercy to praktycznie tylko przedstawiciele rasy białej (to jest fakt)? Wyjedziemy z Polski na Wyspy? Nieraz już się nasłuchałem na blogu komentarzy na temat homoseksualistów, którzy to wedle nadobnych anonimowych wojowników, roznoszą po Ziemi HIV, gwałcą małe dzieci i chcą ukraść heteroseksualistom instytucję małżeństwa. Znam wielu sprawców, żaden jednak nie pasuje do tak opisanych zbrodni. Żeby nadać temu bardziej naukowy charakter, jeżeli założyć, że 1/3 homoseksualistów robi to, co przypisują im ci ludzie, to znając powiedzmy 50 (a daję głowę, że tylu znam) szansa na nie spotkanie żadnego, który jest „barbarzyńcą” jest taka jak półtora do miliarda (czyli znacznie mniejsza niż trafienia szóstki w totka). Dla lepszego wyobrażenia podam przybliżony zapis dziesiętny tego prawdopodobieństwa 0,00000000156832855. To jest oczywiście bardzo uproszczone rozumowanie, ale powinno dać pewne wyobrażenie. Nie bierzcie wyniku na poważnie.

zapytano_pare_staruszkow_jak_wytrzymali

Po co o tym mówię i jaki to ma związek ze związkiem?

Otóż rzecz się rozchodzi tutaj o najistotniejsze pytanie, które towarzyszy chęci ratowania związku „czy go w ogóle ratować?”. Odpowiedź na to pytanie wymyślił Salomon – czasem tak, czasem nie. Jest to po prostu tak szalenie indywidualna sprawa, że nie można ustalić „quizu”, który powie czy związek nadaje się do ratowania czy nie. Chociaż pewnie w Bravo takie są, albo w Psiapsiółce… Poprzednie akapity miały na celu wyraźne zarysowanie idei, o której piszę. Wiecie ile milionów przyjaciół (a może miliardów) w historii ludzkości rozkładało ręce, kiedy padało to kardynalne pytanie „co mam zrobić z tym związkiem?”. No dobra, jest jeszcze grupa hiobowych pocieszycieli, którzy mówili „zrób jak czujesz”. Kwestia związku i miłości jest specyficzna z wielu powodów. Po pierwsze przeżywanie zakochania jest z biologicznego punktu widzenia podobne do uczucia strachu. Po drugie masowa produkcja serotoniny w mózgu powoduje uzależnienie, podobne siłą do tego, które powoduje kokaina. W związku z tym kiedy coś po sielskim okresie zaczyna nie grać, to jest to dla organizmu wielki szok. Nie mówiąc już o stężeniu emocji na „emot kwadratowy” w mózgu. Nikt nie jest w stanie wtedy postępować racjonalnie. Zachowania są wtedy bardzo niestabilne i często ciężkie do przewidzenia. Konia z rzędem temu, kto powie jak dana osoba powinna się zachować. Oczywiście jest sposób na to, żeby sprawę ogarnąć. Ale rozwiązanie musi zostać wypracowane, tak jak aparat do zębów – nie ma jednego uniwersalnego wzorca, który każdy może sobie włożyć w buzię.

Po tej uwerturze, zejdźmy na ziemię. Wyobraźcie sobie, że w koszu są dwa jabłka i nagle oba zaczynają się psuć. Są trzy możliwości.

  • Gnije kosz – czyli kochankowie mają się dobrze, ale zaburzona jest relacja między nimi.
  • Gnije jedno jabłko, a drugie się zaraża – czyli jedna osoba ma problemy ze sobą i ciągnie na dno drugą. Uwaga – darujcie sobie tutaj patetyczne komentarze, że ta druga osoba powinna lecieć na ratunek – jest to prawda, ale tutaj chodzi o źródło problemu.
  • Gniją oba jabłka – czyli miłosna Sodoma i Gomora z posypką Sajgonu.

Ponieważ tak się sprawy mają, to w psychoterapii par zaczyna się zawsze od spotkań z każdym partnerem na osobności. Żeby zlokalizować gdzie tkwi problem. Nie wspominając już o tym, że przy tej drugiej osobie zawsze będziemy krępować się czegoś powiedzieć. W warunkach „domowych”, rolę terapeutów mogą przejąć przyjaciele. Nie chodzi nawet o to, żeby udzielali rad, ale o przestrzeń, w której człowiek może się szczerze wygadać i wypowiedzieć zdania, które w sobie tłumi. Doskonale byłoby gdyby partner do rozmowy potrafił zadawać pytania. Są ludzie, którzy naturalnie mają taką zdolność (choć zazwyczaj mają ją po prostu osoby doświadczone). Dodatkową rolą jaką spełnia partner do rozmowy jest taka, że powinna być bardziej skłonna do racjonalnego spojrzenia na sprawę. Osoba będąca w krytycznej sytuacji w związku (tak jak już o tym pisałem) średnio jest zdolna do podejmowania racjonalnych działań. Po prostu potrzebuje przewodnika. Oczywiście tutaj też zaczynają się schody, bo jeśli „przyjaciel” ma jakieś ukryte intencje, to będzie próbował (świadomie czy też nie) prowadzić kolegę z kozetki w jego zakamarek.

W każdym razie na samym początku trzeba przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy w ogóle chce się dany związek ratować. Ten cytat, który widnieje w grafice przy tym wpisie (o tym, że kiedyś rzeczy się naprawiało, a nie wyrzucało do kosza) brzmi dumnie, ale… raczej nic z niego nie wynika. No dobra – fajnie mieć takie nastawienie, że warto szukać rozwiązań, a nie od razu uciekać od problemu. Jednak z drugiej strony, dlaczego niby miałoby się próbować ratować coś za wszelką cenę? Niektóre związki naprawdę są toksyczne i najlepszym rozwiązaniem dla każdego jest ich zakończenie. Zwolennicy teorii, że „w naszych czasach” związki są gorze mogliby raczej pomyśleć, że być może problem nie tkwi w tym, że ludzie nie są w stanie walczyć o przetrwanie relacji, ale być może w ogóle tego nie potrafią. Skoro wcześniejsze pokolenie było takie cudowne i mądre, to dlaczego nie przekazało tego obecnemu? Nie lubię takich rozważań… Nasze czasy są jakie są i trzeba się z tym pogodzić, a jeśli się komuś coś nie podoba to marudzeniem nic nie zmieni.

Wracając do sedna. Powiedzmy, że chcemy ratować związek i że mniej więcej wiadomo już jak wygląda sytuacja. Powiedzmy też, że oboje partnerów chce wprowadzić jakieś zmiany w życie i wyrażają faktyczną chęć pracy nad kondycją związku. Co zrobić, żeby to miało ręce i nogi? Przede wszystkim przestać popełniać kardynalne błędy… Poniżej lista rzeczy, których za wszelką cenę należy unikać.

  • Rozliczanie się na zasadzie „a ja dla Ciebie tyle zrobiłem, a Ty dla mnie nic…”.
  • Strzelanie fochów i ukrywanie swoich prawdziwych intencji.
  • Wymuszaniu zmian, które kłócą się z charakterem partnera. Kompromis w związku polega na tym, że niektóre cechy drugiej osoby należy zaakceptować mimo, że mogą nas denerwować. Nie można domagać się, żeby ktoś zmienił swoje cechy charakteru, które go/ją niejako definiują i są de facto zdeterminowane genetycznie i są niezmienne. To będzie prowadzić jedynie do frustracji obu stron.
  • Ciągłe myślenie o wprowadzaniu zmian – osoby, które mają tę skłonność zazwyczaj całą energię poświęcają na myślenie, a nie na działanie.
  • Wypominanie – super metoda, żeby zepsuć każdą rozmowę.
  • Skrywane urazy – to takie wypominanie w wersji ukrytej – jeszcze bardziej szkodliwe niż zwyczajne.

A co robić?

Cóż… tutaj o wiele trudniej podać jakieś ogólne rady inne od takich, które są oczywiste. Niedawno natknąłem się na badania przeprowadzone na uniwersytecie w Rochester. Z gruba wynikało z nich, że w odbudowywaniu relacji między partnerami bardzo korzystne okazało się… wspólne oglądanie filmów o miłości i dyskutowanie na ich temat. Pary, które spróbowały pomóc sobie w ten sposób uzyskiwały podobne rezultaty do tych, które decydowały się na terapię. Poza tym „filmowa terapia” zajęła im o wiele mniej czasu niż tradycyjna metody. To co stoi u źródła sukcesu tej metody, to to, że oglądając filmy i dyskutując o nich kochankowie mogli zobaczyć jakie błędy sami popełniają. To było coś jakby zobaczyli się w lustrze. Dla zainteresowanych tutaj cały artykuł na ten temat. Podobną rolę może odegrać także „przyjaciel rodziny”, który może zwrócić uwagę na to jak dana para się zachowuje. Często przecież nawet nie zauważamy, co robimy źle…

Może ktoś z was ma jakieś doświadczenia dotyczące ratowania związku i chce się nimi podzielić? Tylko błagam – bez patetycznych opowiastek pod tytułem „Miłość wszystko zwycięży!” itp.

Tomek



Najpierw wiedza potem rzeźba - e-book na temat treningu i diety, Tomasz Saweczko

Najpierw wiedza, potem rzeźba

Kompleksowy przewodnik po diecie i treningu dla osób początkujących i średnio zaawansowanych.

Ponad 10000 sprzedanych egzemplarzy!

Ponad 260 stron konkretów. Minimum teorii i maksimum informacji praktycznych. Do e-booka dołączone są również arkusze kalkulacyjne, które wyręczą Cię w koniecznych obliczeniach.

ZAMÓW E-BOOKA

Tomasz SaweczkoO AUTORZE Cześć, nazywam się Tomasz Saweczko (aka Łysy), z wykształcenia jestem matematykiem (co nie przeszkodziło mi w napisaniu książki). Nie jestem ani pakerem, nie chodzę do kosmetyczki co drugi dzień, ani nie traktuję ulicy jak wybiegu. Zaś męskie dbanie o siebie, to dla mnie coś więcej niż tylko wygląd... Czytaj więcej!

Trening interwałowy – spalanie tłuszczu i wytrzym...

Trening interwałowy (jak sama nazwa wskazuje) polega na przeplataniu treningu o bardzo dużej intensywności z treningiem o niskiej intensywności. Tego typu strat...

CZYTAJ DALEJ...

Sauna, korzyści dla zdrowia i jak prawidłowo z niej kor...

Na temat sauny słyszałem wiele opinii, jedni twierdzą, że to placebo i nie ma żadnego wpływu na nasze zdrowie. Inni zaś, nie mogą przestać chwalić korzystneg...

CZYTAJ DALEJ...