X




Toksyczna miłość

Toksyczna miłość

2019-05-22

Każdy chciałby się zakochać i żyć długo i szczęśliwie. No może niektórzy woleliby wcześniej poskakać z kwiatka na kwiatek, ale to ich wybór. Jeśli tak chcą to czemu nie? To na czym chciałbym się skupić w tym artykule to coś, co nazwałem „toksyczną miłością”. Będzie to zbiór różnego rodzaju zachowań, które obserwowałem we własnych związkach i w związkach moich znajomych. Wiele schematów się powtarza, więc można z tego wycisnąć jakiś spójny obraz.

Ale przecież ja dla Ciebie…

Jeśli druga strona zaczyna Ci wypominać, co dla Ciebie zrobiła to wiedz, że coś się dzieje. To jest zazwyczaj początek końca, który może ciągnąć się nawet latami. Dzień, w którym zaczynacie się licytować, kto zrobił więcej dla drugiej osoby, to początek wojny domowej, w której ofiarami są wszyscy. Rzecz jasna nie jest niczym złym upominać się o swoje w związku. Nawet marudzić, że druga osoba nas nie docenia, albo że nas zaniedbuje. Problem polega na tym w jaki sposób zaczniemy prezentować swoje „zarzuty”. Metoda „ja dla Ciebie to i tamto…”, to zwykły przejaw niedojrzałości. Bo jeśli robisz te rzeczy, bo kogoś kochasz to po ch… potem to wypominasz? Poza tym zazwyczaj druga strona ma podobne uwagi, każdy dla każdego zrobił nie wiadomo ile, a i tak nikt tego nie widzi.

Źródło problemu jest zazwyczaj inne. Nieraz jest tak, że to, co robimy dla innej osoby spływa po niej jak po kaczym kuprze. I wcale nie dlatego, że ma nas gdzieś, tylko najwyraźniej nie tego potrzebuje. Ja np. jestem kompletnie niewybredny jeśli chodzi o jedzenie, a jak chce mi się jeść to idę do sklepu i sobie coś kupuję. Tak od wielu lat. Jeśli ktoś zacząłby dla mnie gotować, no to spoko, ale nie byłoby to dla mnie nic wyjątkowego. Po prostu fajnie, że to robi, miłe, ale nie widziałbym w tym żadnego okazywania uczuć. Ktoś inny zaś mógłby się tym cieszyć jak pięciolatek psią kupą. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że trzeba zrozumieć swoje potrzeby. A poprzez fochy i wypominanie ich się nie znajduje. Takie gierki nadają się dla dzieciaków w piaskownicy. Strzelisz focha, a kolega odda Ci łopatkę. W poważnej relacji to tak już nie działa.

Brak zaufania i zazdrość

Stary szlagier Violetty Villas powiada „nie ma miłości bez zazdrości”. Brzmi ciekawie, ponętnie, ale jakże jest to głupie, to trudno to nawet wyrazić. Owszem, jakaś tam zazdrość nie jest szkodliwa. Czasem jest nawet wskazana, zwłaszcza jeśli przybiera one formę gry między partnerami. Zazwyczaj jednak jest to zakamuflowany rodzaj nieufności. Załóżmy dla prostoty, że mamy czyste konto. Nikt nikogo nie zdradził, nie okłamał, ani na niczym nie przyłapał. Nie mamy podstaw do nieufności (ewentualnie możemy mieć jakieś uprzedzenia po starych związkach). Pytam się jaką rację bytu ma związek, w którym nie ufamy drugiej osobie? Kiedy szperamy w jej Facebooku, czytamy jej SMSy, albo w skrajnych wypadkach (autentyk) chowamy się do szafy, żeby podsłuchiwać partnera? Na co być z osobą, o której zakładamy, że może nas oszukiwać? Przyznam, że ja tego nie pojmuję.

Oczywiście zaufać w pełni jest trudno. Każdego z nas kiedyś ktoś zrobił w ciula. I im jesteśmy starsi tym nasze zaufanie do innych jest mniejsze. Jesteśmy ostrożniejsi, bardziej podejrzliwi – chociaż nie każdy. Całe życie w sumie byłem bardzo naiwny, ludzie to widzieli i często mnie oszukiwali. Teraz dalej jestem naiwny, ale po prostu czujny. Takie podejście do sprawy wydaje mi się zdrowe. Daję po prostu większości osób kredyt zaufania na bardzo duży procent. Jak ktoś mnie oszuka, to rezygnuję ze znajomości. Prosta i skuteczna zasada.

Wracając do meritum. Sprawa wygląda tak, że kiedy wchodzimy z kimś w głębszą relację podejmujemy poważne ryzyko. Ryzyko, że to się skończy. To bardzo ciężki balast, ale też bardzo nieuświadomiony. Nie boimy się na początku, że to się może skończyć. Czemu nie postąpić podobnie w przypadku zaufania? Jak już jedziemy z tym koksem to na całego. I tak wiele ryzykujemy, a jak się uda to będzie zajebiście. Po co męczyć siebie i drugą osobą tym durnym brakiem zaufania? Komu to potrzebne do szczęścia?

Zmienię się dla Ciebie

Ludzie się raczej nie zmieniają. A jeśli już to i tak pewne rzeczy pozostają niezmienne. Jeśli lubisz ryby to nie przestaniesz ich lubić dla kogoś, prawda? Dziwne, że często dajemy się wciągnąć w pułapkę przemiany. Dajemy partnerowi pozwolenie na zniszczenie tego, co jest nasze, dlatego, że jemu się to nie podoba. Działamy w ten sposób wbrew sobie i tylko po to, żeby dogodzić drugiej osobie. Skutki? No np. spadek poczucia własnej wartości. Oklepana książkowa zasada odnośnie związków jest taka, że należy się akceptować takimi jakimi się jest. Ale to święta prawda. Albo bierzesz mnie takiego jaki jestem, albo idź łowić szczupaki do innej rzeki. Koniec tematu. Brzmi może brutalnie, ale tak można tylko uciec od tego obłędu.

Rzecz jasna nie jest tak, że niczego nie można zmienić. W związku są dwie osoby i trzeba czasem iść na kompromis i postąpić tak, żeby było każdemu dobrze. Ale NIE MOŻNA robić to kosztem samego siebie. Taka relacja przestaje być związkiem, a zaczyna być dyktaturą (ewentualnie castingiem). Jeśli druga osoba, każe Ci przestać robić to, co lubisz robić. Nie akceptuje Twoich drobnych wad, albo zakazuje Ci spotykać się z takimi, a takimi znajomymi to niech się buja. Może jesteś w związku, ale masz też swoją prywatność i wolność osobistą. Nikt nie ma prawa Ci jej odbierać, a jak próbuje to robić to niech Ci się w głowie zapali czerwona lampka. Związek nie polega na uleganiu silniejszej stronie i robieniu wszystkiego, żeby ją zadowolić. Nie polega on też na zabieraniu nikomu tego prawa.

100 SMSów dziennie

W pierwszy dzień kiedy zaiskrzy ok. Można poszaleć i pisać do siebie, jeśli nie ma możliwości spotkania. Ale na dłuższą metę tego się nie da ogarnąć. Problem zaczyna się wtedy kiedy jedna osoba się do tego przyzwyczaja, a druga ma już tego po dziurki w nosie i nie umie powiedzieć stop. Niektórym serio ciężko zrozumieć, że każdy człowiek potrzebuje chwili spokoju. Nawet jak ma motylki w brzuchu to potrzebuje tej chwili dla siebie w ciągu dnia. Niektórzy (np. ja) potrzebują tych chwil o wiele więcej. Napastowanie drugiej strony setkami SMSów to po prostu zbrodnia. Czasem problem ten wynika z tego, że jedna osoba w związku wybitnie się nudzi, a druga ma, co robić. W takiej sytuacji droga do pierwszego zbrojnego konfliktu jest już ugruntowana. Czekać tylko aż puszczą nerwy. Chociaż to tylko przykład braku zrozumienia potrzeb drugiej strony, o którym pisałem już wcześniej.

„Jak sobie kogoś znajdę to w końcu będę szczęśliwy”

To jest chyba najgorsze, co można zrobić. Szukać związku na pocieszenie. Nieważne czy to jest pocieszenie bólów egzystencjalnych, czy też zasklepianie ran po ostatniej niespełnionej miłości. Jasne, druga osoba stanowi nieraz bardzo duże wsparcie. Lepiej jednak szukać tego wsparcia najpierw u przyjaciół. W ogóle od dawna uważam, że w związki powinny wchodzić osoby szczęśliwe. Tak! A związek powinien być ukoronowaniem ich szczęścia. Jeśli masz problemy emocjonalne ze sobą to wiedz, że partner nie nadaje się na Twojego terapeutę. Ani też nie zasługuje na to, żeby go obciążać. Wiele osób tak robi i jeszcze wywołują w drugiej osobie poczucie winy i wymuszają na niej poczucie odpowiedzialności. Jakim prawem?

Wiem, że to co piszę brzmi brutalnie i jakby ma mało związku z romantyczną miłością. Ale poważny związek to nie tylko wzniosłe uniesienia i dziki seks w parku o trzeciej w nocy. Obdarowując osobę poważnym uczuciem, powinniśmy sprawę traktować poważnie. Dlatego warto czasem pomyśleć racjonalnie o tym, co się robi i nauczyć się rozmawiać. Problemy, które tu opisałem głównie wynikają właśnie z braku umiejętności porozumienia się. Gierki, tajemne sygnały przy pomocy fochów, ukryte żale, albo jawne pretensje za urojone winy drugiej osoby, to nie są metody dojrzałe, ani skuteczne. Tyle.

Skomentuj tekst na Facebooku



Najpierw wiedza potem rzeźba - e-book na temat treningu i diety, Tomasz Saweczko

Najpierw wiedza, potem rzeźba

Kompleksowy przewodnik po diecie i treningu dla osób początkujących i średnio zaawansowanych.

Ponad 10000 sprzedanych egzemplarzy!

Ponad 260 stron konkretów. Minimum teorii i maksimum informacji praktycznych. Do e-booka dołączone są również arkusze kalkulacyjne, które wyręczą Cię w koniecznych obliczeniach.

ZAMÓW E-BOOKA

Tomasz SaweczkoO AUTORZE Cześć, nazywam się Tomasz Saweczko (aka Łysy), z wykształcenia jestem matematykiem (co nie przeszkodziło mi w napisaniu książki). Nie jestem ani pakerem, nie chodzę do kosmetyczki co drugi dzień, ani nie traktuję ulicy jak wybiegu. Zaś męskie dbanie o siebie, to dla mnie coś więcej niż tylko wygląd... Czytaj więcej!

Trening interwałowy – spalanie tłuszczu i wytrzym...

Trening interwałowy (jak sama nazwa wskazuje) polega na przeplataniu treningu o bardzo dużej intensywności z treningiem o niskiej intensywności. Tego typu strat...

CZYTAJ DALEJ...

Sauna, korzyści dla zdrowia i jak prawidłowo z niej kor...

Na temat sauny słyszałem wiele opinii, jedni twierdzą, że to placebo i nie ma żadnego wpływu na nasze zdrowie. Inni zaś, nie mogą przestać chwalić korzystneg...

CZYTAJ DALEJ...