
Co to znaczy być odpowiedzialnym mężczyzną?
Odpowiedzialność jest głęboko zakorzeniona w męskiej tożsamości. I dotyczy to obu znaczeń tego pojęcia: odpowiedzialności za kogoś oraz odpowiedzialności za własne czyny. Taki stan rzeczy ma oczywiście swoje kulturowe (ale de facto też biologiczne) źródła. Otóż nie jest tajemnicą, że faceci postrzegają siebie jako obrońców i opiekunów kobiet. Jesteśmy po prostu (zazwyczaj) fizycznie silniejsi, co w konsekwencji czyni nas obrońcami. Rzecz jasna nie zawsze tak jest, ale takie rozumienie sprawy siedzi gdzieś głęboko w naszej świadomości. Na przestrzeni czasu najbardziej zmieniło się podejście do kwestii opiekowania się kobietami, bo wiele z nich wiedzie teraz bardzo niezależne życie. Ale to temat na zupełnie inny tekst.
Nie ośmielę się jednak palnąć jakiegoś frazesu, że „odpowiedzialny mężczyzna to taki, który dba o swoją kobietę”. Chociaż mogę się założyć, że takie komentarze pojawią się tu i ówdzie i ich autorami będą osoby, którym nawet nie chciało się przeczytać tego tekstu. Bezsensowne w tym stwierdzeniu są co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze: nie każdy facet musi mieć swoją kobietę. Po drugie: dbanie o kogoś kogo się kocha (bo jeśli ktoś ma „swoją kobietę” to chyba ją kocha) jest raczej naturalną konsekwencją uczucia, a nie wyrazem odpowiedzialności. Albo inaczej: odpowiedzialność jest skutkiem dobrze zbudowanej relacji z partnerem. Nie bez powodu o tym piszę, ponieważ takie górnolotne zdania tak naprawdę zaciemniają tylko obraz rzeczywistości i nie dają żadnej konkretnej informacji. Zostawmy ich tworzenie mistrzowi gatunku – Paulo Coelho.
Liczą się bzdury
Odpowiedzialnego faceta poznacie po tym, że przywiązuje wagę do rzeczy pozornie błahych. Np. domknie za sobą drzwi do sklepu, kiedy na dworze panuje siarczysty mróz. Zatka usta gdy będzie kichać w miejscu publicznym, żeby nie zarazić innych osób. Nie będzie się wpychać do kolejki w sklepie. Nie wejdzie do tramwaju z plecakiem na plecach i nie będzie nim walił każdego po głowie. Nie wyrzuci na ziemię papierka po batoniku. To są naprawdę rzeczy niezwykle drobne, ale świadczą o jednym: taka osoba ma świadomość, że dookoła niej istnieją inni ludzie i że poniekąd odpowiada za nich. Dokładniej mówiąc chodzi tutaj o odpowiedzialność za własne czyny, która tutaj została przedstawiona w bardzo prozaicznych sytuacjach. Możecie to też nazwać zwykłym dobrym wychowaniem albo szacunkiem do innych ludzi, ale w gruncie rzeczy rozchodzi się o odpowiedzialność: odpowiadam za to co robię i jaki ma to wpływ na innych ludzi, dlatego postępuję tak, żeby nie utrudniać im życia.
Jest tutaj też druga strona medalu. Nie należy mylić tego o czym piszę z sposobem bycia „przepraszam, że żyję”. Nie jest odpowiedzialne schodzić każdemu z drogi byleby się tylko źle nie poczuł (no chyba, że grupie meneli w środku nocy). Takie zachowanie to po prostu brak asertywności. Grunt to umieć wyrazić swoją dezaprobatę do czyjegoś zachowania w sposób, który nie będzie nikogo krzywdził.
Liczy się mówienie prawdy
Przede wszystkim chodzi mi w tej części o umiejętność przyznania się do błędu. Chociaż to jeszcze za mało, bo przecież trzeba też w jakiś sposób postarać się naprawić zło, które się wyrządziło. Zresztą czy uciekanie od odpowiedzialności nie kojarzy wam się ze szczeniackim zachowaniem młodocianych łobuzów? Innymi słowy odwaga, aby powiedzieć niewygodną dla nas prawdę jest dowodem na naszą odpowiedzialność, odpowiedzialność za to, co zrobiliśmy. To nieraz niezwykle trudne i wymaga naprawdę silnego charakteru. I to, że ktoś „dba o swoją kobietę” mu w tym nie pomoże.
Liczy się kłamstwo
Tak, czasem najbardziej odpowiedzialnym zachowaniem jest kłamstwo. Niezależnie, co by ktoś chciał na ten temat sądzić, to nie wierzę, że jeśli cofnąłby się w czasie do Drugiej Wojny Światowej i jego kłamstwo miałoby uratować żydowskie dzieci, to że zastanawiałby się nad tym czy skłamać. I w dupie mam wywody teologiczno-filozoficzne nad tą sprawą. Ktoś kto czuje odpowiedzialność za czyjeś życie w momencie krytycznym w imię wydumanych wywodów doprowadzi do zagłady tego życia.
Powyższy przykład jest jednak bardzo specyficzny i dość jasny (przynajmniej dla mnie). W wielu innych życiowych sytuacjach trzeba naprawdę dobrze się zastanowić czy kłamstwo to aby najlepsze rozwiązanie, żeby kogoś uchronić przed czymś złym.
Przerost odpowiedzialności nad treścią
Na koniec chciałem też powiedzieć o tym, co nie jest odpowiedzialną postawą (chociaż może się taką wydawać). Jest to zachowanie, które jest niezwykle szkodliwe psychicznie i wyniszczające dla obu stron, które w tym procederze uczestniczą. Najlepiej będzie się posłużyć przykładem. Wyobraźcie sobie, że jesteście z kimś kto okazał się uzależniony od narkotyków. Uzależnienie sprawia, że z tą osobą niezwykle trudno się żyje. Cała ta relacja wyniszcza was psychicznie. Popadacie wręcz w depresyjne stany i ciągle jesteście jednym wielkim kłębkiem nerwów. Idźmy dalej, powiedzmy, że ta osoba jest tak bardzo w Tobie zakochana, że nie wyobraża sobie bez Ciebie życia. A Ty właśnie przestałeś sobie wyobrażać życie z nią. Wszelkie próby zmiany i walki z nałogiem spełzły na niczym. Po prostu nie masz już siły. W tym momencie możesz stać przed trudnym wyborem „przecież jak zostawię tę osobę, to pewnie się zaćpa na śmierć”. Jest to w miarę racjonalne rozumowaniem, ale to nie Ty odpowiadasz za czyjś nałóg. I nikt nie ma prawa trzymać Cię na siłę i kazać Ci przeżywać codzienne katorgi. Nie odpowiadasz też za to, co potencjalnie ta osoba może sobie zrobić gdy podejmiesz definitywne kroki, żeby zakończyć tę relację. Nie odpowiadasz za jej czyny. Mało tego, nikt nie ma prawa w taki sposób (bezpośrednio czy niebezpośrednio) Cię emocjonalnie szantażować. Trwanie w tym związku i próba ratowania tej osoby w takich okolicznościach w jakich opisałem nie ma żadnego związku z odpowiedzialnością. Taka postawa jest naprawdę niezwykle niebezpieczna. Nie można na siebie przenosić odpowiedzialności, którą ponosi ktoś inny. Nie można mieć o to poczucia winy. Nie można ulegania emocjonalnemu szantażowi nazwać „odpowiedzialnym zachowaniem”. Wręcz jest to skrajna nieodpowiedzialność za samego siebie.
To nie jest jedyny przykład, który można by tu podać. Podobne sytuacje mają często miejsce w patologicznych rodzinach i fachowo taka zależność między partnerami nazywa się współuzależnieniem. Jest to błędne koło, które osobie nieuzależnionej każe ciągle wracać do tej uzależnionej w nadziei, że w końcu się poprawi. Jednocześnie strona nieuzależniona godzi się na wszelkie poniżenia i krzywdy ze strony osoby uzależnionej.
Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale nie mówiłem, że odpowiedzialność to rzecz prosta.
Inne wpisy z tej kategorii
Trening interwałowy – spalanie tłuszczu i wytrzym...
Trening interwałowy (jak sama nazwa wskazuje) polega na przeplataniu treningu o bardzo dużej intensywności z treningiem o niskiej intensywności. Tego typu strat...
CZYTAJ DALEJ...Sauna, korzyści dla zdrowia i jak prawidłowo z niej kor...
Na temat sauny słyszałem wiele opinii, jedni twierdzą, że to placebo i nie ma żadnego wpływu na nasze zdrowie. Inni zaś, nie mogą przestać chwalić korzystneg...
CZYTAJ DALEJ...