Czy Snapchat to największe zło na tej planecie?
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę korzystać ze Snapchata. Na pierwszy rzut oka, to dość durna aplikacja. Wysyła się na niej zdjęcia… i cóż w tym takiego nowatorskiego? Jednak ciągle dochodziły mnie słuchy z różnych stron o rosnącej popularności tej aplikacji. Później w końcu ją pobrałem, dodałem kilku znajomych i siedziałem cicho i odbierałem snapy. I tak było przez długi czas, aż do momentu, kiedy jeden z moich znajomych blogerów nie zaczął się zachwycać: „Snapchat to świetne narzędzie do kontaktu z czytelnikami!”. W pierwszej chwili pomyślałem, że no chyba nie… Wrócę do tego wątku później.
Idea tak banalna, że aż genialna
O samej idei Snapchata zdarzyło mi się słyszeć z ust mojej koleżanki (socjolożki internetu), która mówiła o tym trakcie pewnej audycji w radiu, w której również uczestniczyłem. Podstawowa różnica między Snapchatem, np. Facebookiem (który już chyba powoli każdemu wychodzi bokiem) jest taka, że Snapchat to taki Facebook w wersji „Carpe Diem”. Ludzie wrzucają jakieś mało znaczące fotki, które szybko giną w mrokach aplikacji. I ciągle dopóki człowiek sam nie zacznie z tego korzystać, może myśleć, że jest to kompletnie durne. Bo co kogo w sumie obchodzi, co w danej chwili jakiś Mietek robi? Że np. je banana. Albo, że poszedł na spacer z psem? Poza tym po co w ogóle poświęcać czas na to? Owszem, podobnie jak Facebook, może być przyczyną klinicznego uzależnienia, które kwalifikuje się do leczenia. Z drugiej strony, po kilku tygodniach użytkowania Snapchata, przekonałem się, że w głębi ta aplikacja jest genialna i daje wielkie możliwości.
Co dał mi Snapchat?
Powiem wam jak to wygląda na moim przypadku. Prowadzę tego bloga, do dziś zdarza mi się, że ludzie myślą, że jestem serwisem i piszą do mnie „czy moglibyście” itp. (najzabawniejsze jest kiedy piszą „czytam was od dawna, czy moglibyście udostępnić…”). Jako taki kontakt z czytelnikami od samego początku cenię wysoko (i uważam go za główną wartość dodaną w porównaniu z serwisami, które nie mają tożsamości). Zresztą wielu z nich zostało moimi znajomymi, z wieloma od dawna utrzymuję kontakt. Snapchat pozwolił mi (jak do tej pory) zrobić kilka rzeczy. Po pierwsze mam bardziej namacalny i natychmiastowy kontakt z czytelnikami, którzy np. wysyłają snapa, że czytają właśnie jakiś mój tekst. Że to im się podoba albo że dzięki jakiemuś tekstowi udało mi się ich do czegoś zmotywować. Najbardziej epicki snap jaki dostałem jakiś czas temu był podpisany „Saweczko kazał to zrobiłem”. Po pierwsze myślałem, że padnę ze śmiechu jak to przeczytałem, a po drugie poczułem: „Wow, serio to co robię przynosi jakieś efekty!”. Nie mówię, że nigdy wcześniej nie miałem takich sygnałów, bo dostaję wiele wiadomościami z podziękowaniem za to co robię ale przez Snapchata odbiór takiego komunikatu jest zupełnie inny. Powoduje natychmiastowy uśmiech na ustach i daje kopa motywacyjnego do dalszego działania.
Istnieje też druga strona tego medalu. Otóż, sam mogę też wykorzystywać MyStory na Spapchacie (dla nieobeznanych z aplikacją, to analogiczny byt do ściany na Facebooku) do motywowania innych. Chociaż nie chciałbym już truć o tej motywacji, bo MyStory wykorzystuję też po prostu, żeby podzielić się ciekawymi rzeczami, które robię obecnie (np. czytam coś albo piszę nowy tekst) albo do prowokacji lub eksperymentów psychologicznych (czasem reakcje bywają zjawiskowe).
Po drugiej stronie Snapchata…
Istnieje także więcej oblicz Snapchata. Często kojarzy się tę aplikację z kanałem do przesyłania nagich fotek i innych rubaszności. Skutecznie można go też wykorzystywać niemal jak… serwis randkowy. Nie chcę się nad tym rozwodzić ale jeśli chcecie, to podzielcie się swoimi doświadczeniami z tą aplikacją. Strasznie mnie to ciekawi jako zjawisko socjologiczne. :)
Tomek (na Snapchat’ie: monty.pyton).
Najpierw wiedza, potem rzeźba
Kompleksowy przewodnik po diecie i treningu dla osób początkujących i średnio zaawansowanych.
Ponad 10000 sprzedanych egzemplarzy!
Ponad 260 stron konkretów. Minimum teorii i maksimum informacji praktycznych. Do e-booka dołączone są również arkusze kalkulacyjne, które wyręczą Cię w koniecznych obliczeniach.
Inne wpisy z tej kategorii
Jedna aplikacja, tysiące ubrań i butów
Nie przepadam za kupowaniem ubrań w centrach handlowych. Zazwyczaj jeśli mam się już wybrać na taki shopping, to wybieram takie godziny, w których jest jak najm...
CZYTAJ DALEJ...4 aplikacje, które ułatwią Ci życie
Aplikacji mobilnych jest już tyle, że ciężko jest się w nich połapać. Przygotowując tę listę postanowiłem wybrać jak najmniej aplikacji, które naprawdę mogą ...
CZYTAJ DALEJ...DeeMe, najpiękniejszy komunikator we Wszechświecie
Aplikacji służących do komunikowania się przez internet jest tysiące. Ja sam uświadomiłem sobie to kiedy zrobiłem przegląd aplikacji, które mam zainstalowane...
CZYTAJ DALEJ...Czy Snapchat to największe zło na tej planecie?
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę korzystać ze Snapchata. Na pierwszy rzut oka, to dość durna aplikacja. Wysyła się na niej zdjęcia... i cóż w tym takiego n...
CZYTAJ DALEJ...